Dołączył: 04 Lis 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 05 Lis 2009 20:17 Temat postu: Moja Twórczość |
|
|
|
Hmm..
Na początku podam adres strony z moimi wypocinami ^^
[link widoczny dla zalogowanych]
Mianowicie.. Piszę wiersze i opowiadania.. Mam nadzieje że pozytywnie je ocenicie ^^
(Najlepsze to ponoć Tęsknota, Była mu Aniołem, On oraz Tylko Ty)
A tutaj jedno z opowiadań.. Przynajmniej jego początków, którego na tamtej stronce nie zamieściłem
Obudził się cały spocony.
- Znów to samo.. Znów ten sam koszmar – pomyślał Lethar i podniósł się wilczych skór, które w podróży służyły mu za posłanie – Kolejna noc bez snu.. Ten sen.. Czemu nie daje mi spokoju? Jak zwykle.. Góry.. Zachmurzone niebo.. Długa droga przez górskie rozpadliny.. Na końcu smok - mój cel.. Potem.. Spadam z urwiska i tonę w morzu..
Na myśl o tym przeszły go ciarki. Postanowił nie myśleć o tym teraz.
W jaskini jak wczoraj zauważył płynął strumień. Umył twarz, napełnił bukłaki świeżą wodą i zaczął się pakować do dalszej wędrówki. Cel, miasto Travincal. Zwinął skóry, na których spał, rozmontował pułapki przeklinając w duchu:
- A niech to szlag.. Dziś nie będzie śniadania..
Pułapki były puste.
Sprawdził stan kuszy.. Ale nie była to jakaś tam kusza.. To była kusza z drzewa rubinowego, a ten surowiec nie jest powszechnie dostępny na północnym kontynencie. Jest sprowadzany statkami przez Morze Cieni z kraju na południu, którego nazwy Lethar nigdy nie mógł zapamiętać. W każdym bądź razie jej jakość była najlepsza. Przy wprawnej ręce jednym strzałem można było przebić pancerz pająków Misivi z Puszczy Silva.
Lecz mimo to ulubioną bronią Lethara był miecz kuty z rzadkiego stopu. Mianowicie księżycowej stali. Dzięki wyrytym runom i doskonałej obróbce miecze z kuźni Atanarum są najlepsze w swoim rodzaju. Ostre jak brzytwa i doskonale wyważone w rękach Nocnego Łowcy stają się śmiertelnym zagrożeniem dla każdego przeciwnika.
Po spakowaniu i sprawdzeniu stanu broni Lethar wyruszył w drogę. Od Travincal dzieliło go jakieś półtorej dnia drogi.
- Dobre mam tempo – pomyślał – Jak tak dalej pójdzie, to dotrę na miejsce jakieś... Pięć dni przed czasem.. Może dobrze.. Odwiedzę starych znajomych..
I z uśmiechem na twarzy, kuszą na ramieniu i mieczem na plecach ruszył w stronę Wyżyny Sendai. Gdzie przed kilkoma wiekami zbudowano miasto Travincal.
Było około siódmej rano, gdy wyruszył. Wokół rozpościerały się równiny, na których co jakiś czas wyrastały nie wiadomo skąd skalne jaskinie. Takie jak ta w której Lethar spędził noc.
- Dziwne zjawisko – stwierdził stanowczo.
Po kilku godzinach wędrówki Łowca usłyszał jakiś hałas. Rozejrzał się, aby zobaczyć co zakłóciło ciszę. Jakieś dziewięćset stóp od niego biegał sobie beztrosko magnu. Zwierzę to wyglądało trochę jak kozica, ale było znacznie większe i rozwścieczone potrafiło rozszarpać na kawałki swoimi rogami. Leth rozejrzał się czy w pobliżu nie ma ich więcej. Na szczęście on odłączył się od stada. Można zaryzykować polowanie. Będzie mięso na obiad i przynajmniej trochę rozrywki.
Jako Nocny Łowca, Lethar przyzwyczajony był do polowań na wszelakiego rodzaju bestie. Gdyż z reguły dostawał zlecenia w stylu „Idź, zabij..”. Czasami zdarzały się zadania „Dostarcz daną ilość danego składnika..”. No ale cóż, taka praca.
Ściągnął z ramienia kuszę. Naciągnął bełt z kryształowym grotem. W sumie to nie był grot tylko szpiczaste zakończenie, ale przyjęło się że grot. No to grot. Leth zaczął się przymierzać do strzału. Lecz wpierw ocenił warunki.
- Odległość równa dwustu siedemdziesięciu stopom, wiatr zachodni, stoję pod wiatr, a co za tym idzie pod słońce. – kalkulował – Ale co tam. Nie przeszkadza mi to.
Przyłożył kuszę do barku. Wymierzył. Cel – klatka piersiowa. I nacisnął spust. Nie zdążył mrugnąć, a bełt już tkwił w ciele zaskoczonego magnu.
- Już zapomniałem jaką ta zabawka ma moc – stwierdził zdziwiony, aczkolwiek troszkę rozbawiony.
Tymczasem zwierzę zrobiło kilka kroków i padło. Lethar z satysfakcją podszedł i zabrał się za oprawianie. Wyciągnął i wyczyścił bełt. Wyciął dwa kawały mięsa magnu. Z uda i piersi. Odciął rogi, gdyż są cennym materiałem jubilerskim i nie tylko. Robi się z nich figurki, ozdoby, ale i ostrza sztyletów. Sztylety takie są baardzo ostre. Właśnie takim przyrządem Lethar kończył oporządzanie zwierzęcia. Spakował mięso i ruszył w dalszą drogę.
Podróż przechodziła bez przeszkód, więc zatrzymał się na obiad. Po drodze pozbierał trochę drewna na opał. Rozpalił ogień. Nasmarował mięso ziołami, które rosły w okolicy. Usmażył je i zabrał się do jedzenia.
- Smaczne i soczyste – pomyślał.
Popił wszystko wodą z bukłaka i stiwerdził, że mała drzemka przy takim tempie marszu nic nie zmieni. W końcu. Ma czas.
Gdy się obudził było już około czwartej po południu. Wstał. I ruszył dalej. Do zmierzchu było jakieś pięć godzin. Przez ten czas Łowca cały czas wędrował zbierając co cenniejsze zioła alchemiczne dla jakiegoś zajęcia. Udało mu się nawet znaleźć nawet wilczy korzeń. Jedno z mocniejszych antidotów, ale postanowił zachować go dla siebie. Przyda mi się, gdy dostanę zlecenie np. na żmijoszpona lub wyvernę.. Twarde bestię Ich jad jest śmiertelną trucizną.
- Nom., czyli jutro w Travincal gotuje wywar z korzenia. Będzie problem z destylacją, ale coś zaradzę. – stwierdził – Ech. Ściemnia się już. Jest czyste niebo. Nie zapowiada się na deszcz.
Rozłożył skóry. Położył koło siebie miecz i kuszę. I patrząc w gwiazdy zasnął..
Post został pochwalony 0 razy |
|
|